Od premiery Papierowych Miast minęło już trochę
czasu. Książka Johna Greena podbijała światowe rynki - i, nawiasem mówiąc,
bardzo słusznie.
Główny bohater, Quentin, mieszka w sąsiedztwie
zbuntowanej koleżanki Margo Roth Spiegelman. Obydwoje znają się od małego -
jako dzieci przeżyli razem coś niesamowitego. Coś, o kompletnie odmieniło
Margo.
,,- Myślę,
że chyba wiem dlaczego. - powiedziała Margo.
-
Dlaczego?
-
Może popękały w nim już wszystkie struny."
Pewnej nocy dziewczyna, ni stąd, ni zowąd pojawia się
w sypialni Quentina z listą zakupów, buteleczką lakieru do paznokci i prośbą o
pożyczenie samochodu. Przez całą noc wlecze chłopaka po domach innych ludzi
gdzie zostawia śmierdzące ryby lub bukiety kwiatów, ciąga go po altankach
ogrodowych i wieżach widokowych.
Następnego dnia znika.
Margo jest dziewczyną ,,po przejściach",
specyficznie nastawioną do życia. Odtrącona przez rodziców, zdradzona przez
przyjaciół zaczyna uciekać. Uciekać przed otoczeniem, ludźmi, samą
sobą. Według mnie Margo jest nastolatką, z którą możemy się w mniejszym
lub większym stopniu utożsamić. Czytając tę książkę uświadamiamy sobie, że
ludzie w rzeczywistości są kompletnie inni niż by się wydawało. Ukrywają swoje
problemy, nie mając żadnego prawdziwego przyjaciela, z którym mogliby
porozmawiać.
,,Zawsze
wydawało mi się absurdalne, że ludzie chcą się z kimś zadawać tylko dlatego, że
ten ktoś jest ładny. To tak jakby wybierać płatki śniadaniowe ze względu na
kolor, a nie na smak. Następny zajazd, tak w ogóle. Ale ja nie jestem ładna,
nie z bliska, w każdym razie. Na ogół im bardziej ludzie się do mnie zbliżają,
tym mniej staję się dla nich atrakcyjna."
Jednak to nie Margo jest główną bohaterką Papierowych
Miast. Jest nim Quentin, dla przyjaciół Q - naprawdę fajnie zrobiona postać.
Wierny przyjaciołom, z poczuciem humoru i naprawdę mądrymi refleksjami. Na
dobrą sprawę, chłopak jest jedną z tych postaci, których nie da się nie
lubić.
,,Przestałem
machać. Moja głowa znajdowała się teraz na wysokości głowy Margo i
wpatrywaliśmy się w siebie z przeciwległych stron szyby. Nie pamiętam, jak to
się skończyło - czy to ja poszedłem do łóżka, czy ona odeszła. W moich
wspomnieniach ta scena nie ma końca. Trwamy tak, na zawsze wpatrzeni w
siebie."
Koniec końców, Papierowe Miasta to fenomenalna
opowieść o wychowaniu i problemach dorastania. Z racji na swoją naturalność
książka ma klimat, którego brakuje innym książkom. Gorąco polecam!
(Wszystkie przytoczone fragmenty pochodzą z książki ,,Papierowe Miasta" (org. Paper Towns) - John Green, tłm. Renata Biniek.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz