- Tereny
starożytnej Grecji obejmowały południową część Półwyspu Bałkańskiego, Kretę,
Cypr, Wyspy Jońskie…. – głos nauczycielki docierał do mnie jakby przez mgłę.
Westchnęłam i odwróciłam się. Nikt nie słuchał. Dziewczyny za nami grały w
statki, chłopaki obok ukryli telefon w bluzie i przeglądali Facebooka.
- Gramy? –
głos Natalie wyrwał mnie z amoku. Spojrzałam na nią. Pokazała palcem na dwie
kartki z narysowanymi dużymi kwadratami. Wzięłam jedną, starając się stłumić
jęk. Trzymałam papier w ręku patrząc, jak Nat zaznacza swoje statki na planszy.
Niechętnie wzięłam długopis i zaczęłam robić to samo.
- CZY JA
PAŃSTWU NIE PRZESZKADZAM?! – podskoczyłam na krześle. Szybko wepchnęłam kartkę
do piórnika i zaczęłam udawać, że robię notatki. Stary, sprawdzony sposób.
Szybko jednak okazało się, że to nie o nas chodziło.
- Co za
idioci… - westchnęłam. Nasi ,,facebookowicze” dali się przyłapać. Nauczycielka
przeszła po klasie i widząc na każdym stoliku kartkę z planszami do statków
ostro się wściekła.
- CO TO
JEST?! – pani Jackson wyrwała kartkę z ręki Natalie. Ta siedziała cicho. –
Widzę, że panie bardzo interesują się tematem lekcji. Tak bardzo, że aż go nie
zapisały. – warknęła kobieta. Podniosłam wzrok i z tryumfalnym uśmiechem
podetknęłam jej zeszyt po nos. Temat, notatka (na półtorej strony, nawiasem
mówiąc) – wszystko zapisane idealnie równym pismem.
- Natalie,
czemu nie masz… - zaczęła nauczycielka, lecz w tym momencie drzwi się
otworzyły. Wszystkie oczy natychmiast zwróciły się w tamtą stronę. Moje też. W
progu stał Jacob, wysoki, blondwłosy (nieziemsko przystojny) chłopak.
- Dzień
dobry. Ja byłem u lekarza. – odezwał się spokojnie i ruszył w stronę swojego
stałego miejsca. Lecz ja wiedziałam, że nie dane mu będzie tam usiąść. Ani
dziś, ani jutro, ani do końca roku szkolnego. Mój szósty zmysł mi to mówił. A
ja od ostatnich trzech lat ufam tylko mojemu szóstemu zmysłowi.
- Jacob,
zaczekaj chwilę. Zamienisz się na miejsca z Natalie. – A nie mówiłam?
- Co? –
wyrwało się Natalie. Nauczycielka spiorunowała ją wzrokiem. Dziewczyna ,,niechętnie”
podniosła się z miejsca i ruszyła w stronę miejsca Jacoba. Gdy zrozumiałam z
kim będzie siedzieć uśmiechnęłam się w duchu. Matt, niski brunet, już dawno
zawrócił w głowie wszystkim dziewczynom z klasy. Także Natalie. Już miałam
położyć nogi na jej krześle, gdy dotarła do mnie druga część słów pani Jackson.
Jacob siada ze mną.
- Ja
pierdolę… - westchnęłam. Może i był przystojny, okej, ale błagam, dajcie mi
święty spokój! Poczułam jak chłopak opada na miejsce obok mnie. Spojrzałam na
niego. Rozpakowywał się. Pięknie. Jestem ciekawa, czemu nie oponował.
- Masz może
pracę domową? – jego morskie tęczówki wpatrywały się we mnie. Spojrzałam mu w
oczy. Zatonęłam w ich cudnym blasku i głębi. Dlaczego nie zauważałam ich
wcześniej? Nie! Stop, weź się w garść, weź się w garść!!! Zamrugałam
gwałtownie, odwróciłam wzrok i podałam mu zeszyt nie patrząc na niego. Już
wiem, czemu chciał ze mną siedzieć. Gapiłam się tępo w blat ławki. Po raz
pierwszy od roku otworzyłam się dla kogoś. Moje lodowe serce topniało. Topniało
coraz bardziej z każdą sekundą wpatrywania się w niego. Zaraz, co?! Od kiedy ja
się na niego patrzę!? Chciałam odwrócić wzrok, ale było już za późno.
- Czemu się
na mnie patrzysz? – Kurwa! Błyskawicznie odwróciłam spojrzenie. W ciągu minuty
zdążyłam stracić nad sobą kontrolę już dwa razy. Nie mogę otworzyć się za
bardzo. Nie mogę ufać za mocno. – Co się stało? – dodał po chwili. ,,Nie bądź
tchórzem. Nie bądź tchórzem. – pomyślałam”.
Powoli
przekręciłam głowę w jego stronę.
- Nic. –
odpowiedziałam siląc się na spokojny ton. Lekko podniosłam wzrok, starają się
nie patrzeć w te hipnotyzujące oczy. Nagle na naszym stoliku wylądowały kartka.
Zerknęłam na nagłówek - ,,Starożytna Grecja – karta pracy”. O rany…
- Robicie to
w parach!!! – rozległ się głos pani Jackson. Salę natychmiast wypełnił szmer.
- No to rób,
rób, nie krępuj się. – odwróciłam gwałtownie głowę. Jake odchylił się na
krześle i założył ręce na głowę.
- Nie za
wygodnie ci? – zapytałam z sarkazmem. On, ku mojemu zdziwieniu przestał się
bujać i nachylił się nad kartą pracy.
- W
pierwszym będzie ,,C”. – powiedział, stawiając ,,X” przy odpowiedzi ,,C”.
Spojrzałam mu przez ramię.
,,Na jakim morzu leży Kreta?
A.
Jońskim B. Czarnym C. Śródziemnym D.
Kaspijskim”
- Mhmm… -
mruknęłam.
- Widzisz
jaki ja jestem mądry? – powiedział, z powrotem odchylając się na krześle.
Spojrzałam na niego spod uniesionych brwi. Nachyliłam się nad kolejnym
zadaniem. Ja pierdolę, jaki on jest świetny! Czemu nie zauważałam go wcześniej?
Nagle coś wylądowało
przed moimi oczami. Jakaś karteczka. Spojrzałam na Jacoba. Patrzył się za
siebie i rozmawiał z Nickiem. Ze sceptyczną miną rozwinęłam papierek.
,,Myślałam, że go nie lubisz.”
Też tak
myślałam. Do dzisiaj. Obróciłam głowę tak, aby widzieć klasę. Stawiam głowę, że
to Natalie. Miałam rację. Dziewczyna patrzyła się na mnie zaciekawionym, ale i
ironicznym spojrzeniem. Więc mój szósty zmysł po raz kolejny się nie pomylił.
Natalie
pokazała palcem na Jacoba, a potem ułożyła dłonie w serduszko. W odpowiedzi
popukałam się w głowę z miną wyrażająca tyle co ,,Do reszty zgłupiałaś!?”. Jak
trzeba to potrafię grać. Mam za sobą trzy lata praktyki. I nie mówię tutaj o
kółku teatralnym. Mówię o lekcji, jaką dało mi życie.
- Nick chce
ściągnąć. – podskoczyłam. Jacob przestał się bujać i nachylił się ku mnie. –
Jeszcze nie zrobiłaś?! – zapytał, pół żartem, pół serio. Spojrzałam na niego i
bez słowa wręczyłam mu kartę pracy i długopis. Ku mojemu zdziwieniu, nachylił
się i zaczął rozwiązywać zadania.
- Pokaż to.
– odezwałam się po minucie, czując, że nie mogę usiedzieć w miejscu. Jake
spojrzał na mnie z rozbawieniem. Wstałam, uśmiechnęłam się i wyciągnęłam rękę,
żeby zabrać mu długopis. On jednak w ostatniej chwili podniósł dłoń, trącając
mnie tak, że w jakiś sposób przewróciłam się na niego. Mój ciężar przeważył go,
więc obydwoje runęliśmy na podłogę. Naczy: Jacob na podłogę. JA NA JACOBA!
Cała klasa
wręcz wyła ze śmiechu, gdy niezdarnie próbowałam się podnieść. Finalnie jednak
uderzyłam Jacoba łokciem w brzuch, walnęłam głową o ławkę, a gdy próbowałam
wstać, potknęłam się o jego nogę. Przed upadkiem powstrzymała mnie Nat, która w
ostatniej chwili wyskoczyła ze swojej ławki.
- Dzięki. –
wyszeptałam, oblewając się rumieńcem. Ze wstydem spojrzałam na Jacoba. Tarzał
się po podłodze ze śmiechu. Postanowiłam interweniować.
- Mógłbyś
wstać i nie robić jeszcze większej wiochy? – powiedziałam konspiracyjnym
szeptem. Wszyscy ryknęli jeszcze głośniejszym śmiechem. Ja stałam po środku
tego wszystkiego, śmiejąc się z siebie samej. Tak cudownie nie czułam się już
od dawna. Byłam po prostu szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz