Kurwa.
Co ja tutaj
robię!?
Jest 14.55,
sobota, a ja stoję pod szkołą, czekając na chłopaka, który proponował mi jaranie
,,koksu”, potem doprowadził do załamania psychicznego moją przyjaciółkę,
następnie chciał ,,zapoznać mnie ze swoją prawą pięścią” i stwierdził, że
,,złamanie ręki to nie jest zły pomysł”, a teraz zabiera mnie do kina!
Zajebiście.
Co mnie
podkusiło?? Nie przyjdzie, chciał tylko zrobić sobie ze mnie jaja. Przecież on
mnie nienawidzi!! Głupie serce… Ale cóż, prawda jest taka, że znowu zrobiłam
sobie nadzieję. Potem będę cierpieć, wiem o tym.
14.58.
Kurczę, czemu nie mogę przestać patrzeć na ten cholerny zegarek!?
14.59. O
nie. O nie, nie, nie. Jaką pieprzoną idiotkę z siebie zrobiłam. No bo czemu
niby miał mnie gdziekolwiek zapraszać?? Po tym jak chciałam naskarżyć na niego
nauczycielom? Po tym jak groził mi pobiciem?? Po tym jak zrobiliśmy z siebie
debili na historii? Po tym jak…
- Długo
czekałaś? – O. Mój. Boże. On tu jest.
- N-nie… -
wydukałam.
- To dobrze.
Chodź, bo się spóźnimy. – uśmiechnął się do mnie, a ja zrozumiałam co ludzie
mają na myśli, gdy mówią ,,rozbrajający uśmiech”. Kolana się pode mną ugięły,
rozum jakby odleciał, był tylko on i jego śmiejące się do mnie oczy.
Podreptałam
za nim. Wiedziałam, że będę tego żałować, wiedziałam, że to się skończy źle.
Ale nie. Musiałam dać się ponieść, musiałam mu zaufać, mój durny rozum znów ma
nadzieję!!
Dotyk żyletki na nadgarstku uspokajał
mnie. Zrobiłam nacięcie po wewnętrznej stronie nadgarstka i patrzyłam jak
wypływa krew. To nieprawda, że cięcie się jest straszne. Straszne jest to co
następuje potem. Kiedy chcesz powiedzieć komuś, ale nie możesz. Kiedy chcesz
ukryć ślad, ale nie wiesz jak. Kiedy tak cholernie ciągnie cię, żeby zrobić to
jeszcze raz. Tylko tym razem mocniej. Głębiej.
Przegoniłam
ten obraz z pamięci. Mimowolnie spojrzałam na bliznę na moim nadgarstku,
niewidocznej, jeśli nie wiedziało się gdzie szukać. Jack dał mi wspomnienia,
których nigdy nie zapomnę. Ale nie chcę tego. Chcę pamiętać. Chcę pamiętać mój
smutek, ból, upokorzenie i cierpienie, jakie mi zadał. Żeby później odpłacić mu
się. Zniszczyć go tak, jak on zniszczył mnie.
- Wchodzisz?
– otrząsnęłam się. ,,Kurwa, Alex, – pomyślałam – weź się w garść!” Jacob stał
przede mną i podawał mi kask. O kurwa. Motor. Drżącymi rękoma wzięłam kas i
założyłam go sobie na głowę. Jacob już zdążył usadowić się na motorze. Wzięłam
głęboki wdech, przeklinając się w duchu i usiadłam za nim. Objęłam go w pasie
(czego naprawdę wolałabym uniknąć) i ruszyliśmy. Umiałam jeździć na motorze. To
był plus mieszkania na wsi. Skombinowałam motor, a kuzyn nauczył mnie jeździć.
Jacob
sprawiał wrażenie, jakby całe życie nie robił nic, tylko jeździł na motorze.
Prowadził pewnie i zdecydowanie. Odprężyłam się. Przynajmniej nie skończy się
to walnięciem w drzewo, bo, muszę przyznać, tego też się spodziewałam. Tylko
dlaczego, do cholery, ja tu jestem? Czemu mnie zaprosił? Zdenerwowanie
przeszło, dając upust mojej wrodzonej nieufności.
- Skoczymy
jeszcze tylko na moment do mojego kumpla bo muszę mu coś oddać. – zawołał
Jacob, skręcając w jakąś uliczkę.
- Jasne. –
powiedziałam powoli, przyglądając się badawczo plecom chłopaka.
Zatrzymaliśmy
się przed jakimś starym magazynem.
- No dobra,
co my tu tak naprawdę robimy? – zapytałam, gdy tylko zeszłam z motoru,
wpatrując się w Jacoba oskarżycielsko.
- Muszę
oddać Maxowi płytę, słowo! – powiedział chłopak machając mi przed nosem jakimś
opakowaniem. Wpatrywałam się w niego nieufnie. – Okej, w takim razie chodź ze
mną.
Podreptałam
za nim ostrożnie. Co do ciężkiego licha Max robi w magazynie!? Przeszłam przez
drzwi, dbają o to, by Jacob szedł przede mną. Mimo wszystko nie ufałam mu. Nie
chciałam, żeby zatrzasnął za mną drzwi. Gdy tylko weszłam do pomieszczenie,
pomacałam ścianę, w poszukiwaniu włącznika światła. Nie znalazłam go.
- Max! –
zawołał Jacob. – Halo!? – odpowiedziała mu cisza. To nie wyglądało dobrze.
Stałam tuż obok drzwi, dbając o to, by plecami opierać się o ścianę. W razie,
gdyby ktoś chciał mnie podejść nie udałoby mu się to. – Alex, zapalisz światło?
– usłyszałam pytanie. W mroku otaczającym magazyn ledwo widziałam Jacoba, a co
dopiero jakiś mały przycisk!
- Gdzie jest
włącznik? – odpowiedziałam, starając się ze wszystkich sił, by w moim głosie
nie pojawił się strach.
- Tam. –
Jacob pokazał palcem na przeciwległą stronę magazynu. O nie. To oznacza, że
muszę odejść ściany i stracić oparcie. Ale moment… Co włącznik światła robi tak
daleko od drzwi??
Bardzo
ostrożnie odeszłam od ściany na dwa kroki, kierując się we wskazanym przez
Jacoba kierunku. Potem zrobiłam jeszcze dwa kroki. I kolejne trzy, cały czas
napinając wszystkie mięśnie i wytężając wszystkie zmysły. I nagle…
Usłyszałam
szybkie kroki i jakiś trzask. Odruchowo odwróciłam się w tamtą stronę. To był
błąd.
Ktoś złapał
mnie za rękę. Znowu odwróciłam się i zobaczyłam twarz Adama. W tej chwili
poczułam czyjś uścisk na swojej drugiej dłoni. Max. Zostałam bezpardonowo
pchnięta do tyłu, prosto w objęcia Jacoba. Ten złapał mnie i wykręcił ręce do
tyłu. Znieruchomiałam.
- Jacob,
skurwysynie! – wrzasnęłam. Odpowiedział mi tylko śmiech. Szarpnęłam rękami,
próbując je wyrwać, ale stalowy uścisk chłopaka tylko się wzmocnił.
- Nie
wyrywaj się. – usłyszałam jego szept tuż przy moim uchu. Zadrżałam.
- Czego
chcecie? – zapytałam, choć przecież doskonale wiedziałam. ,,Złamanie ręki to
nie jest wcale taki zły pomysł”. Wzdrygnęłam się w duchu. Powoli zaczęła
docierać do mnie groza sytuacji.
- Pobawić
się trochę. – Usłyszałam głos Nicka, który pojawił się nie wiadomo skąd. O
kurwa. To nie brzmi dobrze. Chłopak podszedł do mnie, tak, że teraz stał
zaledwie 10 centymetrów od mojej twarzy. Patrzyłam mu w oczy z, jak miałam
nadzieję, buntowniczym wyrazem twarzy. Czekałam na uderzenie. Nie nastąpiło ona
jednak. Zamiast tego poczułam, jak ręka Jacoba chwyta za koniec mojej koszulki.
O nie. Nie, nie, nie! Oni chyba nie chcą… O kurwa. Kątem oka zobaczyłam, jak
Jacob podnosi nożyczki z pobliskiego stołu roboczego. O kurwa. Zaczęłam się
wyrywać i nawet by mi się to udało, gdyby nie to, że Nick cały czas stał tuż
przede mną. Wpadłam na niego i upadłam.
- Aż taka
jesteś chętna? – zapytał ze śmiechem, pochylając się nade mną. Splunęłam mu w
twarz i wykorzystując to, że nikt mnie nie trzyma poderwałam się do ucieczki. Ale
i tym razem się nie udało. Potknęłam się o jakieś narzędzie leżące na podłodze
i upadłam na twarz. W mgnieniu oka doskoczyła do mnie czwórka chłopaków,
załapała za ręce, nogi i przygwoździła do podłogi. ,,O kurwa” – pomyślałam
chyba setny raz tego dnia. Poczułam, jak ktoś nachyla się nade mną. Wygięłam
głowę i zobaczyłam Jacoba.
- Wolisz
najpierw pozbyć się bluzki czy spodni? – zapytał, na co pozostała trójka
zaśmiała się szyderczo. O kurwa. Nie jest dobrze. W końcu chyba sam zdecydował,
bo poczułam chłód nożyczek na plecach i poczułam, że przesuwają się w górę, ku
szyi. Zadrżałam. Zobaczyłam, jak delikatna tkanina opada z moich pleców i
ląduje po obu moich bokach.
- Czego ty
kurwa chcesz?! – wrzasnęłam, walcząc ze strachem i dławiącymi łzami. Jacob
wydawał się wniebowzięty, bo bardzo wyraźnie usłyszał nutę przerażenia i
czystej desperacji w moim głosie.
- Sama tego
chciałaś… - powiedział powoli. – Zasłużyłaś na to.- Mówiąc to, przeciął
zapięcie od mojego stanika. Znieruchomiałam. Pozwoliłam łzom ciec po moich
policzkach. Chciałam, żeby to się już skończyło, żeby było po wszystkim.
- Nie powiem
nikomu! Wygrałeś! Nie powiem, obiecuję! – zawyłam. Jacob miał minę, jakby
właśnie mu oznajmiono, że dostanie kilogram najlepszej kokainy za darmo.
- Wiem,
kochanie, wiem. – powiedział, tonem dobrego ojca, który gani swoją córkę. – Ale
potrzebujemy potwierdzenia, rozumiesz? – Nagle poczułam pchnięcie i wylądowałam
na plecach. Zanim zdążyłam zasłonić się rękami, zostały one błyskawicznie
przygniecione do podłogi przez Maxa i Adama. I zanim zdążyłam w jakikolwiek
sposób zareagować, zobaczyłam Nicka.
Stał nade
mną z aparatem.
- Nie! –
wrzasnęłam. – Nie, nie, nie!! – wyłam, szamocząc się jak ryba w sieci. Ale nic
nie mogłam zrobić. Zobaczyłam błysk lampy migowej. Zacisnęłam powieki, z
nadzieją, że to wszystko jest tylko głupim snem. Ale nie było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz