wtorek, 25 lipca 2017

Dym - rozdział 1

Wyszłam z historii poobijana i z uwagą, ale za to w świetnym nastroju. Może już czas coś zmienić? Z powrotem zacząć udzielać się towarzysko, już nie próbować odciąć się od rzeczywistości? Potrząsnęłam głową. Nie. Nie ma mowy. Jest dobrze tak jak jest. Nie ma bliskich osób – nie ma nikogo, kto mógłby cię zranić. Proste? Proste. Poczułam jak ktoś klepie mnie w ramię. Błyskawicznie przywołałam na twarz najszczerszy uśmiech z mojej kolekcji. Odwróciłam się. To była Natalie, za nią stał Matt. Oboje zachowywali się jak pod wpływem gazu rozweselającego.

- No! To teraz możemy śmiało powiedzieć… - zaczęła Nat, lekko się zataczając ze śmiechu.
- Że Alex leci na Jacoba! – dokończył z uśmiechem Matt. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, lecz zaraz je zamknęłam. Widząc to Natalie zaczęła śmiać się jeszcze bardziej.
- Co my teraz mamy? – zapytałam, by choć na chwilę uspokoić Nat.
- Matmę w ósemce. – odpowiedziała, wciąż słaniając się na nogach. Spojrzałam na zegarek. Teraz 5 minut przerwy. Z torbą wiszącą na ramieniu powędrowałam w stronę klasy. Usiadłam w ławce i zaczęłam wpatrywać się tępo w blat. To nie jest dobry pomysł. Rozwijanie znajomości z Jacobem. Chodzą słuchy, że on i jego ,,ekipa” palą za szkolą. Poza tym, jedynym wyjaśnieniem, dlaczego Jake ze mną gada jest to, że oczekuje w zamian odwalania ze niego prac domowych i podpowiadania na klasówkach.
Obejrzałam się za siebie. Jake stał w progu i rozmawiał z jakąś dziewczyną. Nat rozmawiała z Julie. Obydwie zaśmiewały się z czegoś do łez. Czasem zastanawiam się nad tym, czy Natalie jest moja przyjaciółką. Lubimy się i w ogóle, mamy na koncie dużo fajnych chwili spędzonych razem… Ale to już chyba nie to samo co wcześniej. To znaczy, Nat uważa, że teraz nasza przyjaźń przeżywa ,,złoty wiek”. Czy to jest normalne? Jedna przyjaciółka myśli, że wszystko jest w porządku, a druga boi się powiedzieć tej pierwszej, że nie, wcale nie jest w porządku.
- Ej, Alex! Siedzę z Julie! – Nat podeszła do mnie. No cóż, umiejętność aktorska znowu jest potrzebna.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnęłam się. Nat odwróciła się i zajęła miejsce obok Julie. Gładko poszło.
- Ekhem, Alexandra…? - odezwał się jakiś głosik obok mnie. Odwróciłam się.
- Hmmm? – zapytałam podnosząc wzrok. To był Charlie. Mogłam się domyślić. On jedyny mówi do mnie używając mojego pełnego imienia.
- Bo jak nie siedzisz z Natalie to tak sobie pomyślałem… Że może mógłbym… No wiesz… - Bawiło mnie to. Serio. Charlie był w porządku, naprawdę. Świetny kumpel. Tylko, że… Do cholery, on ma dziewczynę!!
- Nie ma sprawy, siadaj. – usłyszałam swój głos. Co ja odwalam?? Spojrzał na mnie z ulgą i opadł na miejsce obok mnie.
- No, no! Siedzimy razem od czterdziestu pięciu minut, a ty już wymieniasz mnie na kogoś innego? – W mgnieniu oka rozpoznałam ten głos. To był Jakob! Stał, nonszalancko opierając się o ławkę. Rękawy jego długiej bluzy były podwinięte do łokci.
Zmusiłam się, żeby spojrzeć mu w oczy.
- Siedzimy razem tylko na historii. Poza tym, nie dlatego, że tego chciałam. – odpowiedziałam. Jake tylko uśmiechnął się  z wyższością.
- Sorry, Charlie. Już tu nie siedzisz. – powiedział.
- Nie ma mowy. – powiedziałam, wstając. – On tu zostaje. – Nie mogę pozwolić sobie na spędzanie z Jacobem więcej czasu, niż jest to konieczne. Nie mogę się  do niego przywiązać. Nie mogę się zakochać! Nie znowu… Nie chcę cierpieć drugi raz.
- Taaa? Ciekawe z jakie racji? – Moment, stop. To był JACOB! On ma rację. Dlaczego to Charlie ma ze mną siedzieć, skoro i tak nawet nie wiem, czy go lubię? Już otwierałam usta, żeby powiedzieć chłopakowi obok mnie, żeby spadał i zrobił miejsce Jacobowi, gdy zobaczyłam jak Jake mruga do Nicka. Ten podniósł dwie dychy do góry i pomachał nimi.
- Z takiej, że ja tak mówię. Zrozumiano? – syknęłam pochylając się. Nie mam pojęcia, o co się założyli, ale nic z tego nie wyjdzie. Już ja o to zadbam.
- Nie. – odparł Jakob przysuwając swoją twarz do mojej i patrząc mi w oczy. Wytrzymałam spojrzenie, mimo, że miałam ochotę po prostu się pod nim roztopić. – Kurczę, jesteś lepsza niż myślałem! – zawołał nagle Jakob podrywając się gwałtownie. – Ale nie to nie. Na historii było fajnie… No cóż. Myślałem, że mnie lubisz. – Bierze mnie na litość? Nie ma mowy!
- A ja myślałam, że jesteś mądrzejszy. – odcięłam się. – I nie zakładasz się o coś, czego i tak nie osiągniesz. - Nic nie powiedział. Patrzył tylko na mnie przebiegle.
- Jeszcze zobaczymy. Jeszcze zobaczymy… - końcówka jego słów utonęła w dźwięku dzwonka. Nie wiedziałam, o co tu chodzi, ale to chyba było coś poważniejszego niż zwykły zakład.
- Łatwa, tak? – głos Nicka kpiący z Jakoba przebił się przez ogólną wrzawę, która zapanowała, gdy wszyscy uczniowie przepychali się do swoich ławek. Kątem oka uchwyciłam spojrzenie Nat, mówiące tyle co ,,O Boże, Alex, ty znowu się popisujesz! Dajże już spokój, bo nikogo to już nie śmieszy!”. Świetnie. Co się dzisiaj z nimi wszystkimi stało?! Jake na historii a Jake teraz to jak ogień a woda! A Nat? Gdy skończy się lekcja, będzie mnie z powrotem wielbić.  
- O co mu chodziło? – podskoczyłam. Odwróciłam głowę. Charlie. No tak, przecież miał ze mną siedzieć.
- Nie mam pojęcia, wiesz jaki jest Jakob. – skłamałam gładko. ,,Łatwa”? Te dwie dychy, którymi wymachiwał Nick? Kolejny chłopak, któremu zależy tylko na ściąganiu ode mnie. Tyle że ten dorobił do tego jeszcze chęć łatwego zarobku. Zakład. Super. Pewnie chodziło to, żeby Jacob mnie ,,zdobył”. Znając życie, Nick uznał, że mam Jake’a w dupie i powiedział coś w stylu ,,Ty, zobacz, ona cię nienawidzi, nie masz szans! Nigdy nie da ci ściągnąć!”, no a Jacob potraktował to jako wyzwanie. Zajebiście.
Poczułam łzy w kącikach oczu. Mając nadzieję, że Charlie nie widzi, dyskretnie otarłam je rękawem bluzy. Czemu akurat ten? Czemu akurat ten chłopak, w którego oczach zatonęłam? Rozpaczliwie próbując przegonić błękitną głębię, która stanęła mi przed oczami, obiecałam sobie, że nie będę płakać. Nie dziś. Nie przez niego.
 Jeszcze na historii był miły. Jeszcze na historii mu zależało. ,,Zdaje sobie sprawę ze swojego uroku.” – pomyślałam. - ,,Wie, że jeżeli na kolejnej lekcji znów spojrzy mi w oczy, o wszystkim zapomnę.”. Traktuje mnie tak jak każdą inną, przeciętną, łatwą laskę, która na jedno spojrzenie mu wybaczy. Problem w tym, że ja taka nie jestem. Nie wybaczam. Nie umiem.
,,Działasz jak magnes na kłopoty, młoda damo” – przypomniałam sobie słowa dyrektora, kiedy wezwał mnie do siebie w sprawie mojego opowiadania, które zgłosiłam na konkurs. ,,Nie, proszę pana.” – odpowiedziałam. - ,,Ja po prostu nie ukrywam przed ludźmi oczywistych rzeczy, oszukując ich, że problem nie istnieje.”
- Alex, halo! – głos Charlie’ego wyrwał mnie z otumanienia. Szybko wróciłam do rzeczywistości.
- Tak? – zapytałam, możliwie jak najradośniejszym tonem, jaki zdołałam z siebie wydobyć. Biorąc pod uwagę, że czułam się naprawdę okropnie, nie wyszło to za dobrze.
- Coś się stało? – usłyszałam zatroskany głos. Charlie, kurczę, dajże mi spokój!
- Nie, wszystko okej. – odpowiedziałam, patrząc na niego niewinnie. Chcąc uniknąć dalszych pytań odwróciłam się, żeby wyjąć książki z plecaka. Napotkałam spojrzenie Jacoba. Wpatrywał się w mnie z rozbawieniem, filuternie. Rzuciłam mu wściekłe spojrzenie, trzasnęłam zeszytem o ławkę, tak, że Charlie podskoczył i skierowałam wzrok ku tablicy.
- Lol. – usłyszałam głos, który w przeciągu ostatnich dwóch minut zdążył już cztery razy niepotrzebnie się odezwać. Charlie!!!!!
Chłopak po mojej lewej wyjął swoje podręczniki i parzył się na mnie. Uhg. Zdecydowanie nie jest idealnym partnerem w ławce.
Zaczęła się lekcja. Pan Walter szybkim, energicznym krokiem wszedł do klasy. Jak na czterdziestolatka był dość ruchliwy.

Kolejne czterdzieści pięć minut spędziłam z wzrokiem utkwionym w tablicę, zastanawiając się nad beznadziejnością tego świata. Człowiek człowiekowi człowiekiem, niestety. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz