poniedziałek, 15 maja 2017

Pod ostrzałem

Stałam pośrodku czegoś, co kiedyś było boiskiem do piłki nożnej. Z przerażeniem rozglądałam się dookoła. Ogrom zniszczeń i strat przytłaczał mnie. To jest nasza Lesznowola? Nasza miejscowość? Nasza szkoła?
Z moich oczy pociekły łzy. Na drżących nogach ruszyłam przed siebie. Idąc znajomymi korytarzami, mijając znajome klasy czułam się jak intruz, który nie powinien żyć. Na każdym korytarzu było choć jedno ciało. Niektórych powstańców znałam tylko z widzenia, niektórych w ogóle… Zapłakałam gorzko.

Co się dzieje? Czemu nigdy nam się nie udaje? Czemu to my, waleczni, honorowi Polacy zawsze jesteśmy celem? Świat podzielił się: Wielka Brytania (bez Walii i Irlandii, które oddzieliły się i stały się osobnymi państwami) zawarła sojusz z Francją, Hiszpanią i Niemcami. Rosja wraz z USA i Syrią zagarnęły tereny dawnej Białorusi, Ukrainy, Łotwy, Litwy, Estonii i… Polski. Nasz kraj po raz kolejny znalazł się pod zaborami. Historia lubi się powtarzać. Niestety. 
Z rozmyślań wyrwał mnie oschły głos:
- Stać! Swój czy wróg!?
- Zależy dla kogo! – odkrzyknęłam hardo. Zza rogu wypadł może trzynastoletni chłopak z pistoletem w ręku. Celował nim prosto w moją głowę. Z ulgą zauważyłam, że ma powstańczą opaskę na ramieniu. Podniosłam rękę ukazując swoją.
- Swój. – powiedziałam spokojnie. Chłopak cały czas nieufnie wpatrywał się we mnie. Nie opuścił broni. Nagle dobiegł nas twardy, mocy głos:
- Hubal! Co tak długo!?
- Hubal? – zdziwiłam się. Chłopak spojrzał na mnie kpiąco.
- Znalazłem jedną! – odkrzyknął. Nagle poczułam jak ktoś przystawia mi pistolet do pleców. Zamarłam.
- Nie odwracaj się. Ręce do góry. Idź! – usłyszałam za sobą. To był ten sam chłopak, który ponaglał tego całego ,,Hubala”. Z pewnością był od niego starszy.
- Gdzie? – zapytałam z sarkazmem, choć wiedziałam, że pyskowanie mogę przypłacić życiem.
Zamiast tego dostałam kolbą w głowę.
- Przed siebie. – warknął starszy. Postawiłam ostrożnie jeden krok. Potem drugi. Trzeci. A potem odwróciłam się, wytrącając chłopakowi pistolet z ręki. Przy okazji uderzyłam go pięścią w nos. Upadł, klnąc. Natychmiast doskoczył do mnie mały. Nie miał jednak szans w starciu z szesnastolatką. Wykręciłam mu rękę. Wypuścił pistolet, który natychmiast złapałam. Wycelowałam go w starszego z chłopaków. Patrzył na mnie z niedowierzaniem.
- Czekaj… czekaj… - wychrypiał. – Ty masz opaskę…
- Spostrzegawczy jesteś. – odparłam ironicznie.
- Słowacki, co ty robisz…? – zapytał mały, widząc, że starszy wstaje i przykłada dwa palce do głowy. Odpowiedziałam tym samym. Atmosfera wyraźnie rozluźniła się. Taki gest był wśród Polaków wyrażeniem zaufania i oddania.
- Jestem Słowacki. To jest Hubal. – Starszy chłopak odezwał się wskazując kolejno na siebie, a potem na towarzysza. Pokiwałam głową. Dziś już nikt nie nosił swoich prawdziwych imion. To było niebezpieczne. Dla Rosjan byliśmy numerami. Ogolono nas z tożsamości. Powstańcy na złość zaborcom przybierali pseudonimy.
- Wanda. – powiedziałam, przyglądając im się badawczo. Ten pseudonim wybrałam sobie na zaprzysiężeniu. Była z tym niezła afera, bo dowództwo chciało nazwać mnie Maria (od Marii Skłodowskiej - Curie), aby uniknąć nieporozumień; Wanda nie chciała Niemca, a my z Niemcami mieliśmy sojusz. Ale jak ja coś chcę, to to dostaję. Zazwyczaj. – Z kim jesteście?
- Oddział Polowy Trzeci, generał Anders. – opowiedział szybko Hubal. Spojrzałam  na niego z uśmiechem. Potem nagle przypomniałam sobie, po co wróciłam do szkoły. Spoważniałam.
- Gdzie jest Czwórka? – zapytałam nagle.
- Co? – odpowiedzieli obydwaj chłopcy jednocześnie.
- Oddział Czwarty. – wyjaśniłam pospiesznie. – Generał Warneńczyk.
- Z nami. – odpowiedział Słowacki, patrząc na mnie ze zdziwieniem. W tym spojrzeniu wyłapałam także nutę nieufności.
- Muszę się tam dostać. Natychmiast. – powiedziałam twardo.
- Nie ma mowy. – odpowiedział Hubal, podchodząc do mnie.
- Natychmiast. – powtórzyłam z naciskiem, patrząc chłopakowi w oczy. Odwrócił spojrzenie.
- To najbardziej strzeżony, najbardziej uzbrojony i najważniejszy oddział… - zaczął Słowacki, lecz nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Może dlatego, że jedyny. – warknęłam, wpatrując się w niego morderczym spojrzeniem. Miałam rację, niestety. Wszystkie inne oddziały zostały brutalnie rozbite przez Amerykanów.
- Czemu, do jasnej, to tak długo trwa!? – zza rogu wyszedł trzeci, potężnie zbudowany chłopak. Kogoś mi przypominał. – Kto to jest? – zapytał, wskazując na mnie.
- Generale! – powiedzieli natychmiast obydwaj chłopcy, przykładając dwa palce do czoła.
- Ktoś, kto może sprawić, że w jednej chwili stracisz wszystkie zęby. – mruknęłam cicho. Chłopak jednak usłyszał mnie.
- Ty. Co ty sobie wyobrażasz!? – podszedł do mnie i chwycił za koszulkę. Spojrzałam mu hardo w oczy. Jak już mam umrzeć, to z poczuciem, że nie dałam się bez walki. Nawet jeżeli była to tylko walka na słowa i spojrzenia.
Ku mojemu zaskoczeniu mięśniak puścił mnie gwałtownie.
- Twoje oczy… - wyszeptał cicho, wpatrując się we mnie z mieszaniną przerażenia i szacunku.
- Co z nimi? – zapytałam, nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie szukasz czasem… brata? – to pytanie prawie zwaliło mnie z nóg.
- Co wiesz o moim bracie? – powiedziałam, podchodząc do chłopaka. Zatrzymałam się kilka centymetrów od niego. Podniósł rękę. Odsunęłam się, gdy dotknął nią mojej głowy. On jednak nie cofnął dłoni, tylko odgarnął mi włosy za ucho. Zadrżałam. Tak znajomy gest wywołał masę wspomnień. W oczach stanęły mi łzy.
- Cześć, siostrzyczko. – wyszeptał, przytulając mnie. Odwzajemniłam uścisk i rozpłakałam się na dobre.
- Co ty tu robisz? – zapytałam, wtulając się w niego.
- Nie tak miało być, co? – odpowiedział pytaniem na pytanie. – Pamiętasz? Kilka lat temu powiedziałaś mi, że w przyszłości chciałabyś założyć rodzinę, wydać książkę, podróżować…
- Ty powiedziałeś, że chciałbyś mieć żonę, syna, dom i dobrą pracę. – powiedziałam cicho.
- I…? – odchylił mnie tak, aby móc mi spojrzeć w oczy.
- I, że chciałbyś, żebyśmy zawsze byli razem. A potem mnie zostawiłeś! Z mamą i domem na głowie! – zaczęłam krzyczeć. Chłopak położył mi palec na ustach.
- Ciiii… Walczyłem. Zaciągnąłem się. Partyzantka, sama rozumiesz...
- Nie rozumiem. – przerwałam mu.
- Nie tak miała wyglądać Lesznowola w przyszłości, prawda? Inaczej to sobie wyobrażałaś? – pokiwałam głową. -  Ja też… Ale sami do tego doprowadziliśmy. Wybraliśmy złych przywódców, oni otoczyli się złymi ludźmi i zawarli złe sojusze. Czasem chciałbym cofnąć czas… Zmienić to, czego konsekwencje czuję dziś.
- Generale… - odezwał się cicho Hubal. Podskoczyłam. Na śmierć o nich zapomniałam!
- Nie teraz. – warknął ,,generał” i przytulił mnie. Ja w jego ramionach poczułam, że nieważne co, nieważne gdzie, nieważne jak i po co. Jeżeli Polacy połączą się, pokonamy zło. Zarówno to wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Tylko musimy nauczyć się żyć razem. Mam nadzieję, że Lesznowola w przyszłości będzie właśnie tak wyglądać. Zacznijmy zmiany dziś, by poczuć skutki już jutro.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz